Mała,
zaspana blondynka ciągnąc za sobą ulubionego misia zakrada się do matczynej
sypialni nocą, gdy nie może zasnąć w swoim nowym pokoiku. Szturcha matkę by się
obudziła.
-
Mamusiu, mogę spać z tobą? – Przeciera ledwo otwarte oczka czekając na reakcję matki.
– Nie mogę zasnąć.
- Chodź
tutaj. – Kobieta robi jej miejsce w swoim łóżku, a ta od razu je zajmuje i
przytula się do niej. – Ale tylko ten jeden raz, jasne?
- Yhy.
- A
teraz śpimy.
-
Kocham Cię mamusiu – całuje ją w Polik i zasypia.
Pierwsza
noc w bełchatowskim mieszkaniu była do nich obu ciężka. Kaja, tej nocy spała
niewiele, a Amelia nie mogąc przyzwyczaić się do nieznanego jej otoczenia, mimo
zmęczenie zasnęła dopiero po przyjściu do łóżka matki. Mimo wszystko obie muszą
wstać odpowiednio wcześniej by kobieta zdążyła odwieść córkę do przedszkola, a
sama zjawiła się na czas w nowej pracy.
Gdyby
nie namowy i pomocna dłoń rodziny Wlazłych, nigdy nie odważyłaby się przyjąć
pracy w bełchatowskim klubie. Nawet do głowy by jej nie przyszło wyjeżdżanie z
ukochanego Gdańska. Jednak ze względu na córkę i chęci by dziecko spędzało
więcej czasu z rodziną od strony ojca, przekonały ją do zmiany otoczenia. Kto
wie, może jej także wyjdzie to na dobre?
- Masz
być grzeczna, jasne? – Kolejny raz pouczała córkę stojąc przed drzwiami do Sali
grupy „Poziomki”
- Mamo
wyluzuj – machnęła rączką i wzięła swój plecaczek – paaa – cmoknęła matkę w
policzek i wbiegła do pomieszczenia pełnego zabawek i innych dzieci z uśmiechem
na twarzy.
Każdy
obawia się nieznanego, nowości w swoim życiu, więc nie było nic dziwnego w tym,
że będąc już pod bełchatowską Energią bała się wysiąść z auta. W pewnej chwili
nawet do głowy przyszedł jej pomysł o ucieczce i powrocie do Gdańska. Jednak
spięła się w sobie i kilka chwil później była w gabinecie prezesa Piechockiego.
Dzisiejsze
spotkanie było tylko dopełnieniem formalności, bo potrzebne wcześniej dokumenty
przesyłała do prezesa mailowo. Dostała klubowy strój i harmonogram godzin
swojej pracy, z którego wynikało, że dziś po południu miała się stawić na
pierwszym treningu całej drużyny po zakończonym sezonie reprezentacyjnym.
- Nie
ma się czego bać, oni nie gryzą. To naprawdę fajni faceci – kolejny raz
upewniał ją Mariusz idąc na halę.
- Ale
sami faceci – zaśmiała się.
-
Będziesz miała, w czym wybierać.
-
Cieszę się, że zgodziłaś się przyjąć tę ofertę.
- Ja
też – uśmiechnęła się.
Po
chwili na hali pojawiali się kolejni zawodnicy, a każdy z nich wykazywał nie
małe zainteresowanie kobietą znajdującą się wśród nich w dodatku mająca na
sobie strój jednego z członków sztabu.
Prezes przywitał
wszystkich zawodników, część z nich trenowała już od kilku tygodni, ale dziś
dołączyli reprezentanci swoich krajów po sezonie kadrowym. Przywitał
również nowego trenera, który do niedawna był grającym zawodnikiem.
- W
naszym sztabie zaszła jeszcze jedna zmiana. Od dziś drugim fizjoterapeuta, a
raczej fizjoterapeutką będzie Kaja Matuszak. Mam nadzieję, że Twoja współpraca
z klubem będzie udana. – Zwrócił się do kobiety
- Mam
nadzieję, że miło będzie nam się pracować – zwróciła się do drużyny.
-
Zapisuję się pierwszy na masaż, coś mnie w plecach ciągnie – zawołał Kłos.
-
Ciebie to niech Ola masuje – powiedział Wrona.
– A teraz panowie na rozgrzewkę
biegamy dookoła boiska – krzyknął do zespołu Falasca, a oni wydając z siebie
krzyk niezadowolenia ruszyli do biegu.
Pierwszy trening w klubie nie
należał do najcięższych. Po niespełna dwóch godzinach Michał wychodził z szatni
z torbą przewieszoną przez ramię. Chciał
jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu z synem, by móc spędzić z nim trochę
czasu.
- Michał! Michał, zaczekaj –
złapał go na parkingu Wlazły. - Hej stary, myślałem, że chwilę pogadamy, a ty
się zwinąłeś nawet nie zauważyłem, kiedy.
- Przepraszam, ale chciałbym szybko
znaleźć się w domu, obiecałem dziś Oliemu pizzę.
- Rozumiem, rozumiem.
- Może weźmiesz Arka i pójdziecie
z nami?
- Nie, spędź trochę czasu z
synem. Chciałem was tylko zaprosić w sobotę na grilla, co ty na to? Arek na pewno ucieszy się ze spotkania z
Olim.
- Bardzo chętnie.
Rozmawiali jeszcze chwilę przy
samochodzie Michała przed halą, po chwili dołączyła do nich Kaja.
- Wy się chyba jeszcze nie
poznaliście osobiście – zauważył Mariusz i przedstawił sobie swoich przyjaciół.
- My się kiedyś już widzieliśmy,
czy mi się wydaje?
- Też mam takie wrażenie –
przytaknęła kobieta. – Chyba na weselu Mariusza.
- Rzeczywiście. Ja się będę zbierać.
Miło Cię było poznać, do jutra.
Michał i jego syn byli ze sobą
bardzo związani. Mężczyzna prawie całe życie wychowywał go sam. Jedyna pomocą
była wpadająca od czasu do czasu matka Winiarskiego, bo z żoną nie miał
kontaktu od ponad pięciu lat, od dnia, kiedy spakowała swoje rzeczy i zostawiła
krótki list z przeprosinami. Nie szukał
jej, nigdy nie próbował i nie chciał jej szukać. Sposób, w jaki opuściła jego i
ich syn sprawił, że dla niego była już nikim.
Winiarscy siedzieli w ulubionej
knajpce Oliego i zajadali się serową pizzą. Mały uwielbiał takie wypady z
ojcem, wynagradzały mu dni, kiedy mężczyzny nie było.
- Tato, wiesz, do naszej grupy
doszła nowa dziewczynka. Amelka, bardzo
fajna. I wiesz, ma nazwisko jak wujek Mariusz – mówił chłopiec przeżuwając
smakołyk. – Jak tam na treningu? Dali wam wycisk? Halo, ziemia do taty – machał
mu przed nosem białą serwetką.
- Przepraszam synek, jestem
trochę zmęczony. Co mówiłeś?
- Że mamy nową koleżankę w
przedszkolu. Pogramy w domu w fifę?
- Jasne – poczochrał blond włosy
na głowie syna i obaj się zaśmiali.
Końcówka mi się nie podoba, ale nic lepszego nie wymyślę.
Końcówka mi się nie podoba, ale nic lepszego nie wymyślę.
Cieszę się, że tyle osób jest zainteresowanych tym opowiadaniem, mam nadzieję, że sprostam waszym oczekiwaniom.